Obowiązkowe wyposażenie samochodu
Za nami mikołajki. Jak co roku zapewne wielu z kierowców otrzymało w prezencie gadżety samochodowe. Pewnie pod poduszką królowały zapachy, skrobaczki do szyb i odmrażacze do zamków. Ciekawe czy dzięki prezentom od św. Mikołaja ktoś uzupełnił swój samochodowy asortyment także o te najpotrzebniejsze elementy? Niedawno pisaliśmy o apteczce, która choć przydatna nie jest obowiązkowa. A co jest wymagane w aucie zgodnie z przepisami, a co za tym idzie – za brak czego może nas spotkać kara?
Pytanie o taki zestaw nastraja wielu kierowcom sporo stresu. Niepotrzebnie. Lista przedmiotów, które obowiązkowo musimy wozić po polskich drogach nie jest wcale długa. I składa się z dwóch podpunktów: gaśnicy i trójkąta ostrzegawczego. To jedyny sprzęt za brak którego możemy liczyć się z mandatem. Pojemność minimalna gaśnicy wynosi kilogram. Powinna posiadać homologację i, co ważne, aktualne badania techniczne. Te należy odnawiać raz na rok. Co do trójkąta to także powinniśmy przypilnować jego homologacji. Gdy dojdzie do awarii nie zapomnijmy go wyciągnąć z samochodu. Umieścić go musimy na jezdni w odległości od 30 do 50 metrów, gdy poruszamy się poza obszarem zabudowanym, oraz 100 m, gdy jedziemy autostradą albo drogą ekspresową. Gdy tego nie uczynimy to możemy spodziewać się mandatu w wysokości 150 zł. Sam brak trójkąta oraz gaśnicy to mandaty w przedziale od 20 do 500 zł. Oczywiście te wytyczne dotyczą prywatnych samochodów osobowych. Taksówki, ciężarówki mają indywidualne wytyczne regulowane odrębnymi przepisami.
To tyle, jeżeli chodzi o sprzęt wymagany prawem. Nie warto jednak na tym poprzestawać. Jak wspomnieliśmy niedawno apteczka nie jest obowiązkowym wyposażeniem to jednak warto ją wozić ze sobą, podobnie jak instrukcję udzielania pierwszej pomocy. Na drodze niezbędny może się także okazać taki ekwipunek jak: żarówki zapasowe, odblaskowa kamizelka, kable rozruchowe, koło zapasowe oraz klucze, linka do holowania, podnośnik. Warto także mieć sprzęt do podstawowych napraw. Tak, żeby niewielka awaria nie musiała od razu kończyć się koniecznością zjazdu z trasy do mechanika samochodowego.